piątek, 8 kwietnia 2016

Co za dzień.

Kiedy jest taki dzień jak dziś, że od świtu się wszystko wali, zawsze chwytam się ostatniego, cienkiego jak pajęcza nić, tchnienia nadziei. To pomaga utrzymać równowagę, skorygować rzeczywistość, opamiętać się i nie panikować.
Mój mąż przeciwnie.
Nad ranem, przed 5.00 obudziło mnie głuche charczenie, przeplatane nieudolnym kasłaniem. Wstałam spanikowana. Lecę, a moja Hania (o ogromnym sercu) nie umie się wykrztusić, nie umie złapać tchu, masakra. Usta sine. Oczy przerażone. Uspokoiliśmy ją. Zasnęła.
Zegarek zadzwonił o 6.20. Budzę ją. Jak Haniu, pytam. Dobrze, tylko gardło dziwnie boli, odpowiedziała. DECYZJA?!
Mąż: Od razu do szpitala, to na pewno zapalenie płuc!!!
Ja z nadzieją w sercu: Poczekaj, zobaczymy, co sama powie.
M.: Ona jest najważniejsza, trzeba do szpitala!!!
Myślę, tak, wiadomo, że jest jedną z czworga najważniejszych ludzi na świecie, ale...spokojnie, myślę, widzę po niej, że jest dobrze, oddycha, gorączki nie ma, no kaszel jest, ale kiedy ona nie kaszle?zawsze!
J.: Haniu, nauczyłaś się wczoraj na sprawdzian, to może szkoda nie iść, zwłaszcza, że dużo masz zaległości. Jak wrócę, to pojedziemy do lekarza.
H.: Dobrze.

Dzisiejszy dzień trwa. Pojechali do szkoły. Patrzę, Hani plecak stoi w przedpokoju. Lecę w piżamie, po schodach na dół, pojechali, nie ma ich na horyzoncie. Dzwonię do męża, nie odbiera, no pięknie! Po 5 minut wrócił, zabrał plecak, pojechał.

A dzień trwa. Wykonałam ponad 30 połączeń, żeby umówić się na przegląd USG w 2017 roku!!! Nie dodzwoniłam się! Dodam, że to gabinet PRYWATNY!
Żalę się przyjaciółce w telefon, co za dzień?!?!

Nadal trwa. Przyjaciółka oddzwania, że w tym PRYWATNYM gabinecie jest właśnie jej siostra, bo też nie mogła się dodzwonić i niesiona nerwem, żeby nie powiedzieć wk....em pofatygowała się osobiście. No i mnie umówiła, kochana... Zdarzyła się jedna pozytywna rzecz! Wow!
Dzwonię do lekarza, tego od Hani, przekonana, że ma popołudniowy dyżur, no nie, jest do 13.00! Siet! W te pędy 30 km zasuwam, gnam właściwie po dziecko do szkoły, jest, wsiadła, lecimy, patrzę doktor idzie, wołam: panie doktorze? przyjmie nas pan jeszcze? Tak, czekam na Was! Szybko! Osłuchał, i powiada, że oskrzela, płuca czyste, zalega wydzielina, którą musi odkrztuszać, stąd ta akcja poranna. Uf. Zawiozłam ją jeszcze do szkoły, żeby na 7 lekcji napisała zaległe kartkówki. Wiem, matka roku!

W między czasie telefon z Zabrza. Pani doktor nasza przekochana pyta, czy możemy być w poniedziałek rano w klinice, bo chcą dosłownie jedno badanie pobrać, a jest bardzo ważne. No, wiadomo, będziemy. Trzeba tylko TROCHĘ spraw poodkręcać!

Dzień trwa, ale na szczęście się kończy!

Cieszy mnie perspektywa jutra! Mąż jedyny mój ma urodziny, które będziemy świętować na urodzinach koleżanki :) Beza na tort się kręci, humor wrócił.
PIĄTEK!!!PIĄTECZEK!!!PIĄTUNIO!!!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz