sobota, 31 października 2015

Halloween czy Święto Zmarłych?

Sytuacje codzienne z dziećmi powodują, że też wchodzę w ich świat. Śmieję się do rozpuku z głupot (razem z nimi), w knajpie na obiedzie, słysząc muzykę podryguję (tu akurat (?) taki wiek: mamo?!), e, tam, ja się dobrze bawię. Gorzej jest, jak mam PMS. Wow, wtedy to mam taki halloween, że sama siebie nie rozpoznaję. Szok! Córki też- szok! Po przedostatnim rozmowę przeprowadziłam. Że to jest niezależne ode mnie, nic nie poradzę, że wpadam w szał, gdy pytam: co na śniadanie o 6.45? Brak odpowiedzi. Szał. Dziki, nawet bym rzekła. Teraz znowu był. Średnia: mamo, znowu masz te nerwy! Tak, mam, do cholery!!!
Zaczęłam od radości. No właśnie. W temacie. Halloween. Święto Zmarłych. Listopad miesiąc depresji. Jesień, bleeee. Otóż, właśnie do mnie dotarło, że jednak bardziej halloween. Taki mój osobisty. Bez deprechy. Bez smutku. Bez deszczu. Tylko, piękny, słoneczny, złoty, ciepły listopad się zaczyna. Wbrew nastrojom ogólnospołecznopolitycznym. Mamy piękną, ubarwioną czerwono, złoto, żółto jesień. Cieszmy się!
Jednak święto też mamy. Dużo przed nami km pieszo i autem. Ale cieszę się! Nad grobami bliskich nie smucę się. Modlę się. W radości to przeżywam, zwłaszcza, że moje ogony są tuż przy mnie i nie chcę zasmucać ich śmiercią. Chcę, żeby się jej nie bały. Żeby ich nie przerażała. I wiecie, umiem z nimi o niej rozmawiać. Normalnie. Prawdziwie. Nie widzę w nich lęku. Ha, zwycięstwo!
Więc, prócz zniczy, chryzantem, u mnie w piekarniku siedzi babka.
Bo integralną częścią 1 listopada jest spotkanie z bliskim, z rodziną, gdzie jest zawsze dużo radości i szczęścia. Tego wam z całego serca życzę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz